Kiedy kilka lat temu podczas audycji na antenie Radia Ziemi Wieluńskiej (Alina pozdrawiam!) padło w moją stronę pytanie "Dlaczego?" - pierwsza odpowiedź jaka przyszła mi do głowy brzmiała "Nie wiem". Dopiero chwila głębszego zastanowienia w tej sytuacji pozwoliła jakoś uporządkować myśli i spróbować przekazać mojej rozmówczyni w miarę spójny obraz tego, co siedzi w mojej głowie kiedy nad głową widzę smugę i samolot. Czemu mnie to tak "kręci"...? Od tej chwili minęło już sporo czasu ale nadal zbudowanie odpowiedzi, która przekaże odpowiednio emocje przy naciskaniu migawki aparatu wycelowanego w pędzący kilka kilometrów nad głową mały punkcik bywa trudne. Zresztą, czy komuś z Was łatwo przyszłoby opisać dlaczego tak "kręci" Was wasza pasja...? Bywa jednak, że gdzieś po drodze zdarzy się sytuacja, która pozwoli w sposób bardziej obrazowy opisać niezwykłość Waszej pasji. Dzisiejszy wpis jest kolejną próbą odpowiedzi na pytanie "Dlaczego?".
Kiedy w 2010 roku wciągnęła mnie najpierw obserwacja a potem z czasem fotografia RNAV jednym z impulsów było uświadomienie sobie wyjątkowości całej sytuacji. Zapewne dla większości nas mieszkających w okolicach Pajęczna jest to miejsce zwyczajne, ot mały niewiele znaczący punkcik na mapie Europy. Tymczasem to właśnie nad naszymi głowami przelatywało wówczas i zdarza się, że przelatuje obecnie kilka lub kilkanaście lotów transkontynetalnych dziennie. Niebo znaczą smugi maszyn lecących za Atlantyk, pokonujących trasy z Europy na Bliski i Daleki Wschód, czasami także z Afryki gdzieś na lotnisko w USA. O tym jak wyjątkowa jest przestrzeń nad Pajęcznem i okolicami przekona Was być może ten wpis - krótka opowieść z ostatnich kilku dni, gdy nad powiatem pojawiły się linie lotnicze z czterech kontynentów. Jeszcze ciekawsze jest to, że realnie możliwa była do tej pory jedna kombinacja takiego zestawu - Europa/Azja/Ameryka Północna/Afryka. O ile pierwsze dwa kontynenty jeśli chodzi o linie lotnicze to dość łatwe kawałki puzzli, o tyle z Ameryką Północną już troszkę gorzej, zaś z Afryki w grę wchodzi jedynie linia z Egiptu - EgyptAir. Tymczasem pomiędzy 22 a 27 lipca nad okolicą pojawiły się maszyny linii lotniczych z czterech stron świata i zabrakło tutaj Afryki. Zastąpiła ją Australia i być może nad okolicą można było zobaczyć wyjątkowy lot maszyny należącej do linii Qantas, która pokonała trasę z Abu Dhabi do Los Angeles, gdzie po przylocie otrzymała status "wycofanej ze służby". Prawdopodobnie już więcej nie pojawi się na niebie...
Zanim jednak dojdziemy do tego w sumie dość smutnego przelotu pora zacząć od maszyny uchwyconej dziś, będącej czwartym puzzlem w układance i nieczęsto pokazującym się nad okolicą. Tym ostatnim elementem był Airbus A330 należący do linii z Ameryki Północnej, a precyzyjniej z Kanady - Air Transat pokonujący trasę z Aten w Grecji do Toronto. Chyba po raz pierwszy mogę powiedzieć, że "usiadł" jak trzeba. Ciekawostką jest, że w roku 2016 turyści z Polski mogli nim podróżować, bowiem trafił w ramach leasingu do linii Travel Service Poland.
Skoro zaczęliśmy od ostatniego elementu układanki to teraz pora na pierwszy puzzel - linię z Europy, której maszyny przelatują nad Pajęcznem i okolicą na trasach do USA i Kanady. Paradoksalnie to jedyny europejski przewoźnik transkontynentalny jaki w miarę regularnie pokazuje się na naszym niebie i jako jeden z nielicznych operuje na moim ukochanym Boeingu 777 w wersji 77W - na te maszyny czekam zawsze i nigdy nie jest mi ich mało. Ten z 22 lipca wykonywał lot do Chicago ze Stambułu.
Puzzel numer trzy i trzecia duża niespodzianka ostatnich dni po Air Transat i Qantas a zarazem pierwsze porządne zdjęcie tej linii nad Pajęcznem od bodaj 2013 roku. Czas na przewoźnika z Azji i maszynę najnowszą w całym zestawie - Airbusa A350-900 w barwach Thai Airways lecącą z Bangkoku do Kopenhagi w niedzielne przedpołudnie. Malowanie Thai jest jednym z najatrakcyjniejszych na niebie, niestety niezwykle rzadko maszyny tej linii można obecnie zobaczyć nad Polską.
I na koniec zdjęcie być może jedno z ostatnich, na którym widać blisko dwunastoletniego Airbusa A380 linii Qantas w powietrzu. Nad Polską sfotografowało go prawdopodobnie trzech spotterów - jeden w okolicach Bochni (Mirek pozdrawiam), ja byłem drugim, trzecim mieszkający w Gnieźnie Tomek. Jeśli maszyna, która upamiętnia postać Fergusa McMastera, pioniera australijskiego lotnictwa, założyciela linii lotniczych, które dały podwaliny pod Qantas nie wzbije się już do lotu komercyjnego, będzie to nie lada pamiątka, choć niestety smutna. Obecnie maszyna o znakach rejestracyjnych VH-OQD stoi na lotnisku LAX w Los Angeles i niewykluczone, że wkrótce trafi do lotniczej przechowalni w Victorville w Kalifornii. Dla mnie to zdjęcie ma jeszcze jeden wymiar - w marcu 2012 roku byłem chyba jedynym spotterem w Polsce, któremu udało się sfotografować ostatni lot Qantas o numerze 32 z Londynu przez Singapur do Sydney. Ten rejs nigdy już na takiej trasie do siatki linii z Australii nie powrócił. Jak będzie z A380 noszącym imię twórcy linii Qantas, tego w tej chwili chyba nikt nie wie. Być może już nie pojawi się na niebie w locie komercyjnym...
Mam nadzieję, że wytrwaliście do końca - to jeden z moich najdłuższych tekstów na blogu ;) Pozdrawiam!