Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 27 lipca 2020

Cztery kontynenty

Kiedy kilka lat temu podczas audycji na antenie Radia Ziemi Wieluńskiej (Alina pozdrawiam!) padło w moją stronę pytanie "Dlaczego?" - pierwsza odpowiedź jaka przyszła mi do głowy brzmiała "Nie wiem". Dopiero chwila głębszego zastanowienia w tej sytuacji pozwoliła jakoś uporządkować myśli i spróbować przekazać mojej rozmówczyni w miarę spójny obraz tego, co siedzi w mojej głowie kiedy nad głową widzę smugę i samolot. Czemu mnie to tak "kręci"...? Od tej chwili minęło już sporo czasu ale nadal zbudowanie odpowiedzi, która przekaże odpowiednio emocje przy naciskaniu migawki aparatu wycelowanego w pędzący kilka kilometrów nad głową mały punkcik bywa trudne. Zresztą, czy komuś z Was łatwo przyszłoby opisać dlaczego tak "kręci" Was wasza pasja...? Bywa jednak, że gdzieś po drodze zdarzy się sytuacja, która pozwoli w sposób bardziej obrazowy opisać niezwykłość Waszej pasji. Dzisiejszy wpis jest kolejną próbą odpowiedzi na pytanie "Dlaczego?".
Kiedy w 2010 roku wciągnęła mnie najpierw obserwacja a potem z czasem fotografia RNAV jednym z impulsów było uświadomienie sobie wyjątkowości całej sytuacji. Zapewne dla większości nas mieszkających w okolicach Pajęczna jest to miejsce zwyczajne, ot mały niewiele znaczący punkcik na mapie Europy. Tymczasem to właśnie nad naszymi głowami przelatywało wówczas i zdarza się, że przelatuje obecnie kilka lub kilkanaście lotów transkontynetalnych dziennie. Niebo znaczą smugi maszyn lecących za Atlantyk, pokonujących trasy z Europy na Bliski i Daleki Wschód, czasami także z Afryki gdzieś na lotnisko w USA. O tym jak wyjątkowa jest przestrzeń nad Pajęcznem i okolicami przekona Was być może ten wpis - krótka opowieść z ostatnich kilku dni, gdy nad powiatem pojawiły się linie lotnicze z czterech kontynentów. Jeszcze ciekawsze jest to, że realnie możliwa była do tej pory jedna kombinacja takiego zestawu - Europa/Azja/Ameryka Północna/Afryka. O ile pierwsze dwa kontynenty jeśli chodzi o linie lotnicze to dość łatwe kawałki puzzli, o tyle z Ameryką Północną już troszkę gorzej, zaś z Afryki w grę wchodzi jedynie linia z Egiptu - EgyptAir. Tymczasem pomiędzy 22 a 27 lipca nad okolicą pojawiły się maszyny linii lotniczych z czterech stron świata i zabrakło tutaj Afryki. Zastąpiła ją Australia i być może nad okolicą można było zobaczyć wyjątkowy lot maszyny należącej do linii Qantas, która pokonała trasę z Abu Dhabi do Los Angeles, gdzie po przylocie otrzymała status "wycofanej ze służby". Prawdopodobnie już więcej nie pojawi się na niebie...
Zanim jednak dojdziemy do tego w sumie dość smutnego przelotu pora zacząć od maszyny uchwyconej dziś, będącej czwartym puzzlem w układance i nieczęsto pokazującym się nad okolicą. Tym ostatnim elementem był Airbus A330 należący do linii z Ameryki Północnej, a precyzyjniej z Kanady - Air Transat pokonujący trasę z Aten w Grecji do Toronto. Chyba po raz pierwszy mogę powiedzieć, że "usiadł" jak trzeba. Ciekawostką jest, że w roku 2016 turyści z Polski mogli nim podróżować, bowiem trafił w ramach leasingu do linii Travel Service Poland.



Skoro zaczęliśmy od ostatniego elementu układanki to teraz pora na pierwszy puzzel - linię z Europy, której maszyny przelatują nad Pajęcznem i okolicą na trasach do USA i Kanady. Paradoksalnie to jedyny europejski przewoźnik transkontynentalny jaki w miarę regularnie pokazuje się na naszym niebie i jako jeden z nielicznych operuje na moim ukochanym Boeingu 777 w wersji 77W - na te maszyny czekam zawsze i nigdy nie jest mi ich mało. Ten z 22 lipca wykonywał lot do Chicago ze Stambułu.



Puzzel numer trzy i trzecia duża niespodzianka ostatnich dni po Air Transat i Qantas a zarazem pierwsze porządne zdjęcie tej linii nad Pajęcznem od bodaj 2013 roku. Czas na przewoźnika z Azji i maszynę najnowszą w całym zestawie - Airbusa A350-900 w barwach Thai Airways lecącą z Bangkoku do Kopenhagi w niedzielne przedpołudnie. Malowanie Thai jest jednym z najatrakcyjniejszych na niebie, niestety niezwykle rzadko maszyny tej linii można obecnie zobaczyć nad Polską.



I na koniec zdjęcie być może jedno z ostatnich, na którym widać blisko dwunastoletniego Airbusa A380 linii Qantas w powietrzu. Nad Polską sfotografowało go prawdopodobnie trzech spotterów - jeden w okolicach Bochni (Mirek pozdrawiam), ja byłem drugim, trzecim mieszkający w Gnieźnie Tomek. Jeśli maszyna, która upamiętnia postać Fergusa McMastera, pioniera australijskiego lotnictwa, założyciela linii lotniczych, które dały podwaliny pod Qantas nie wzbije się już do lotu komercyjnego, będzie to nie lada pamiątka, choć niestety smutna. Obecnie maszyna o znakach rejestracyjnych VH-OQD stoi na lotnisku LAX w Los Angeles i niewykluczone, że wkrótce trafi do lotniczej przechowalni w Victorville w Kalifornii. Dla mnie to zdjęcie ma jeszcze jeden wymiar - w  marcu 2012 roku byłem chyba jedynym spotterem w Polsce, któremu udało się sfotografować ostatni lot Qantas o numerze 32 z Londynu przez Singapur do Sydney. Ten rejs nigdy już na takiej trasie do siatki linii z Australii nie powrócił. Jak będzie z A380 noszącym imię twórcy linii Qantas, tego w tej chwili chyba nikt nie wie. Być może już nie pojawi się na niebie w locie komercyjnym...



Mam nadzieję, że wytrwaliście do końca - to jeden z moich najdłuższych tekstów na blogu ;) Pozdrawiam!

piątek, 17 lipca 2020

Wielka draka w strefie DORA vol. 2

9 lat wcześniej...
6 grudnia 2011 roku - McDonnell Douglas DC-10 Holenderskich Sił Powietrznych o znakach rejestracyjnych T-235 krążąc nad powiatem pajęczańskim wykonuje pierwszą udokumentowaną fotograficznie operację tankowania w powietrzu nad okolicą... "Wielka draka w strefie DORA"

15 lipca 11.45 SMS

"Cześć. Dziś między 17.30 a 20.30 ma tankować Łask i Krzesiny w DORA" 

15 lipca 16.29 SMS

"Z Holandii wyruszył NAF41 prawdopodobnie z niego będą pili"

... McDonnell Douglas DC-10 Holenderskich Sił Powietrznych o znakach rejestracyjnych T-235 pierwsze koło nad powiatem wykonuje przed 17.00, potem będzie już tylko ciekawej...

Dziewięć lat czekania, żeby znów zobaczyć spektakl w wykonaniu ogromnej powietrznej cysterny i malutkich przy niej myśliwców F-16. Nie zawiodłem się, to niesamowite wrażenia nawet dla kogoś kto obserwuje to bez przyrządów optycznych - wiem bo wielu z Was "pisało" ze mną w komentarzach. Działo się prawda? Zdjęcia nie do końca zapewne oddadzą te wrażenia ale mam nadzieję, że będą miłym dodatkiem do relacji. Zacznijmy od zajrzenia do metryki maszyny, która "karmiła" nasze Jastrzębie. McDonnell Douglas DC-10 służący obecnie w Siłach Powietrznych Holandii ma za sobą blisko czterdzieści lat w powietrzu. Rozpoczęła loty w grudniu 1976 dla linii Martinair Holland, założonej w 1958 roku linii cargo bazującej w Amsterdamie. Samolot otrzymał imię "Hong Kong" i należał do linii do 1995 roku, mając po drodze epizody gdy w ramach leasingu trafił dwa razy na miesiąc do linii Garuda Indonesia oraz na rok do Philippine Airlines. W 1995 roku maszyna przeszła  w ręce Sił Powietrznych Holandii, gdzie służy do dziś. Warto dodać, że w Europie jest to jedna z dwóch takich maszyn - obie latają w Holandii jako powietrzne cysterny. Pozostałe DC-10 operujące jeszcze na świecie latają w USA, jako maszyny transportowe oraz wojskowe. Niezwykle interesujący jest jeden egzemplarz DC-10, będący własnością organizacji Orbis International, który służy jako... latający szpital okulistyczny (polecam ten film - Flying Eye Hospital). Ale wróćmy do opowieści o środowych wydarzeniach - pora zaprezentować latającą "stację benzynową":



To ujęcie z pierwszego przelotu, jeszcze bez F-16 na ogonie - te dało się usłyszeć kilka minut później, no i się zaczęło...



Na dwa najlepsze przeloty trzeba było mi poczekać blisko godzinę i choć minimalnie zabrakło dobrego kąta do zdjęć udało się wyrwać kilka kadrów, które mnie osobiście bardzo cieszą. Jest godzina 17.32 - KDC10 z naszym Efem przelatuje pierwszy raz nad Sulmierzycami:



Mija kwadrans i po raz drugi nad Sulmierzycami, a potem Rząśnią i Kiełczygłowem widać podpiętego do cysterny Efa:



W tym samym przelocie udaje mi się wykonać najlepszą klatkę tego dnia i jedną z najbardziej wartościowych w dziesięcioletniej przygodzie z lotniczą fotografią (Mirek dzięki raz jeszcze za obróbkę). Oto i ona:



Pozostaje teraz tylko życzyć sobie kolejnych takich atrakcji - może szybciej niż w 2029 ;) Pozdrawiam!

środa, 1 lipca 2020

Powrót z przytupem

Witajcie! Bardzo długo przyszło czekać na pełny wpis, ale tak to jakoś wyszło, że nie było znaczącej okazji, żeby w ostatnich kilkunastu tygodniach dorzucić coś na bloga. Zdjęć troszkę udało się zrobić ale rożnie to z ich jakością bywało. Generalnie troszkę się rozleniwiłem, ruch na niebie mocno spadł w kwietniu i maju a czerwiec - sami wiecie - pogodowo nie rozpieszczał. Tymczasem pierwszy dzień lipca przyniósł masę frajdy i ponad godzinę krążenia na niebie nad powiatem drugiego pod względem wielkości samolotu transportowego używanego przez wojska NATO. Przelatujący dziś kilkukrotnie nad okolicą Boeing C-17 Globemaster III należy bowiem do Strategic Airlift Capability - w skrócie SAC - Programu Uzyskania Zdolności Strategicznego Transportu Powietrznego, w ramach którego 11 państw europejskich (m.in Węgry, Polska, Estonia, Rumunia, Litwa) oraz USA dysponuje trzema takimi maszynami na potrzeby swoich armii. Siedziba SAC mieści się na Węgrzech w bazie PAPA, często jednak C-17 z SAC pojawiają się nad Polską, co zresztą kilkukrotnie udało mi się uchwycić. Dzisiejsza wizyta Globemastera nad okolicą była jednak wyjątkowa - w ramach ćwiczeń wykonał on bowiem przeloty na wysokości 5-6 kilometrów nad Ziemią, co z jednej strony utrudniło mocno jego wypatrzenie z powodu braku smug, z drugiej zaś dało okazję obserwować tego kolosa na wyjątkowym pułapie. Szczególnie ostatni przelot z południa na północ powiatu około 17.00 był świetnie widoczny po wschodniej stronie Pajęczna. I to właśnie z tego ostatniego przelotu chciałbym zaprezentować trzy ujęcia, najlepsze z wykonanych w ciągu kilkudziesięciu minut. To bardzo zlewająca się z niebem maszyna, dlatego trzeba było wyczekać odpowiednie ustawienie do Słońca, ale było warto...

C-17 dolatujący nad Gminę Rząśnia od strony Pajęczna...







A jutro jeśli czas pozwoli mały suplement czerwca, bo coś jednak czeka w schowku na publikację. Pozdrawiam!